Baseny to obiekty szczególnie trudne z punktu widzenia ochrony przed kondensacją pary wodnej. Jak poradzić sobie z problemem zawilgoconego lub przeciekającego dachu, który jak bumerang powraca pomimo kolejnych prób remontu? Jak rozwiązać typowe bolączki budynków o podwyższonej wilgotności wewnętrznej?
Obiekty sportowe i rekreacyjne, takie jak kryte pływalnie, parki wodne czy centra odnowy biologicznej, chociaż kojarzą się przyjemnym spędzaniem wolnego czasu, stanowią niekiedy źródło niemałej frustracji, straconego czasu i, co gorsza, ogromnych strat finansowych, spowodowanych nie tylko samymi pracami naprawczymi, ale też kosztownymi przestojami w funkcjonowaniu obiektów.
Zdają sobie z tego sprawę właściciele i zarządcy, którzy przez lata borykają się z powracającym problemem zawilgoconych konstrukcji budynkowych, wiedzą też projektanci i wykonawcy poszukujący złotego środka, który raz na zawsze rozwiąże problem kondensacji pary wodnej oraz chronicznie przeciekających dachów.
– Ryzyko kondensacji na ścianach i dachach w tego typu obiektach jest bardzo wysokie, a jego skutki – nierzadko opłakane – podkreśla Łukasz Barcz, ekspert firmy FOAMGLAS. – Do typowych problemów zaliczyć można pogarszanie się parametrów termoizolacyjnych spowodowane wnikaniem wilgoci w głąb przegród, rozwój grzybów i pleśni, korozja metalowych elementów konstrukcyjnych, łuszczenie się warstw wykończeniowych i tworzenie się na ich powierzchni nieestetycznych pęcherzy, przedwczesne starzenie się materiałów budowlanych, a nawet wykruszanie się betonu z powierzchni stropu – wymienia.
Zanim jednak znajdziemy rozwiązanie, skupmy się przez chwilę na przyczynie problemu. Co jest właściwie powodem kondensacji i zawilgoceń w budynku? Kiedy najczęściej ma to miejsce? Aby zrozumieć, w czym dokładnie tkwi problem, musimy zajrzeć w głąb konstrukcji.
Problem, który leży w połowie drogi
Zacznijmy od prostego i powszechnie znanego faktu: woda paruje wraz ze wzrostem temperatury. Zależność ta działa w drugą stronę – im jest zimniej, tym mniej pary wodnej może utrzymać się w danym środowisku. Dla każdej temperatury powietrza lub materiału możemy więc wyznaczyć stopień nasycenia, który określa maksymalną możliwą do utrzymania w układzie ilość pary wodnej. Kiedy owa temperatura spada do wartości, w warunkach której osiąga wilgotność względną 100%, nadmiar pary wodnej wytrąca się w postaci wody kondensacyjnej. To miejsce nazywamy punktem rosy.
W momencie, gdy gęstość pary wodnej po jednej stronie przegrody przewyższa tę na zewnątrz, następuje migracja pary wodnej. Jak można łatwo się domyślić, w przypadku obiektów basenowych jest to zjawisko występujące powszechnie. W pozytywnym scenariuszu migrująca para wodna w całości opuszcza przegrodę, nie wyrządzając żadnych szkód. W niektórych przypadkach, zwłaszcza w sezonie jesienno-zimowym, może się jednak zdarzyć, że punkt rosy znajdzie się wewnątrz konstrukcji. Na przykład w warstwie ocieplenia.
– W obiektach o znacznej wewnętrznej wilgotności względnej oraz wysokim ciśnieniu pary wodnej, takich jak baseny czy centra odnowy biologicznej, szczelność i odporność na przenikanie pary wodnej w warstwie termoizolacji to kwestia fundamentalna. Zastosowanie klasycznych materiałów przepuszczających parę wodną zawsze stanowić będzie pewne ryzyko kondensacji w przegrodzie, a w konsekwencji – pogorszenia właściwości termoizolacyjnych, a nawet możliwych uszkodzeń strukturalnych – wyjaśnia Łukasz Barcz. – Jedynym sposobem na uniknięcie tego ryzyka jest zastosowanie w pełni paroszczelnego materiału termoizolacyjnego – dodaje ekspert FOAMGLAS.
Wilgoć odbita jak od tafli szkła
W tę charakterystykę wpisuje się spienione szkło komórkowe. To, co wyróżnia ten materiał, to unikatowa struktura składająca się z milionów całkowicie szczelnych, hermetycznie zamkniętych komórek powstałych z czystego szkła.
Co najważniejsze, ten niezwykle trwały, a jednocześnie lekki i wszechstronny materiał stanowi barierę nie do pokonania dla wilgoci. Nieskończony współczynnik oporu dyfuzji pary wodnej oznacza, że spienione szkło komórkowe zawsze i w każdych warunkach pozostaje w 100% suche, eliminując ryzyko przenikania kondensatu zarówno do materiału, jak i do zabezpieczanych konstrukcji – niezależnie, czy mamy do czynienia z dachem na podłożu betonowym, drewnianym czy też z blachy trapezowej.
– Dla inwestora, poprawne zastosowanie płyt spienionego szkła komórkowego oznacza definitywny koniec zmartwień o zawilgocony dach, rozwój pleśni i grzybów wewnątrz konstrukcji czy korozję elementów pod izolacją – wyjaśnia Łukasz Barcz. – Ponieważ wydajność cieplna materiału pozostaje bez zmian przez cały okres eksploatacji, architekt ma zaś gwarancję zachowania założonych w projekcie parametrów termoizolacyjnych przegrody – dodaje.
Z góry pewna ochrona
Każdy medal ma dwie strony. Warto zatem podkreślić, że spienione szkło komórkowe nie tylko zapewnia doskonałą ochronę dachu przed wilgocią od wewnątrz, lecz skutecznie zabezpiecza też konstrukcję od zewnątrz. To szczególnie istotne z punktu widzenia dachów płaskich, powszechnie stosowanych w przypadku budownictwa basenowego. Ponieważ dach płaski jest konstrukcją prawie poziomą, gromadzi dużo dodatkowej wody stojącej. Duża ilość wody może się rozproszyć w wyniku nawet niewielkiej nieszczelności, zanim w ogóle zostanie wykryta.
Kiedy konwencjonalne systemy termoizolacyjne z upływem lat tracą swoje właściwości lub ulegają uszkodzeniu, przez co nie są już ani wodoodporne, ani paroszczelne, woda łatwo przenika w głąb i pod termoizolację, siejąc tam prawdziwe spustoszenie. Remedium? Zastosowanie spienionego szkła komórkowego oraz dokładny montaż. Ponieważ woda nie wnika w głąb materiału, jesteśmy w stanie bardzo łatwo zlokalizować ewentualne przecieki, wynikające na przykład z mechanicznego uszkodzenia warstwy pokrycia.
A gdyby tego było mało, spienione szkło komórkowe jest lekkie, niepalne oraz niezwykle odporne na duże obciążenia mechaniczne. To kombinacja właściwości, obok których nie powinien przejść obojętnie żaden architekt, właściciel czy zespół odpowiedzialny za utrzymanie obiektów basenowych!